do niej żadnych zobowiązań.
Gdy już wszystko sobie wyjaśnią, skoncentruje się na Shey. Shey na pewno będzie się opierać, walczyć z nim na wszystkie możliwe sposoby, ale on się nie ugnie. Dopnie swego. Tego był pewien. - Parker? - Shey odetchnęła z ulgą na widok wchodzącej do kawiarni przyjaciółki, ale ulgę szybko zastąpiło poczucie winy. Wczoraj całowała się z jej narzeczonym. Wprawdzie Parker nie uważa Tannera za swojego narzeczonego i robi wszystko, by się z nim nie spotkać, jednak fakt pozostaje faktem - wczoraj Shey całowała się z księciem. Cara wynurzyła się zza drzwi księgarni. - Parker, gdzie ty się podziewałaś? Parker miała dziwnie nieobecny wyraz twarzy. - Parker? - Shey popatrzyła na przyjaciółkę pytająco. - Tanner wychodzi ze skóry - powiedziała Cara. - Jego ochroniarze przeczesali całe miasto. Parker wzruszyła ramionami. - Nie muszę mu się tłumaczyć. - My też się martwiłyśmy - cicho rzekła Cara. Parker stropiła się. Ogarnęły ją wyrzuty sumienia. - Przepraszam. - Dobrze, że nic ci się nie stało - powiedziała Shey. Klepnęła przyjaciółkę po ramieniu i wcisnęła ręce w kieszenie. Takie sceny zwykle zbijały ją z tropu. - Masz z nim jakiś kontakt? - nieoczekiwanie zapytała Parker. Parker chce się skontaktować z Tannerem? Co się za tym kryje? Shey z ociąganiem skinęła głową. - Przez komórkę. - To super. - Parker uśmiechnęła się z ulgą. - Mogłabyś poprosić go, żeby wpadł do mnie do domu, na przykład o jedenastej? Pora definitywnie zakończyć parę spraw. - A co będziesz robić do jedenastej? - Napiję się kawy, a potem zadzwonię do taty. - Parker uśmiechnęła się. - Nie muszę się nikomu tłumaczyć, że chcę żyć po swojemu. Tanner nie jest moim narzeczonym i musi się z tym pogodzić. Co do mojego ojca... Może mi zabrać pieniądze i tytuł, nie zależy mi na tym. Chcę tylko, by mnie kochał. Taką, jaka jestem. Jeśli to okaże się dla niego niemożliwe... - To jego strata - cicho dokończyła Cara. - Ale wydaje mi się, że nie masz o co się martwić. Twój tata cię kocha, tak jak ty jego. Znajdziecie sposób, by do siebie dotrzeć. - Właśnie - mruknęła Shey i klepnęła Parker przyjaźnie. - Cieszę się, że wreszcie doszłaś do takich wniosków. - Długo to trwało - przyznała Parker. - Ale mam już serdecznie dość. - Możemy ci jakoś pomóc? - zapytała Cara. - Nie, ale dzięki za dobre chęci. Wiele dla mnie znaczycie, wiecie o tym, prawda? - Jej oczy zaszły mgłą. Wyglądała