Warning: file_get_contents(http://hydra17.nazwa.pl/linker/paczki/eventy.warszawa.pl.txt): failed to open stream: HTTP request failed! HTTP/1.1 404 Not Found in /home/hydra7/ftp/eventy.warszawa.pl/paka.php on line 5
Dlaczego kapitan spojrzał tak wściekle, wyjaśniło się do pewnego stopnia nazajutrz,

Dlaczego kapitan spojrzał tak wściekle, wyjaśniło się do pewnego stopnia nazajutrz,

  • Gwido

Dlaczego kapitan spojrzał tak wściekle, wyjaśniło się do pewnego stopnia nazajutrz,

25 June 2022 by Gwido

kiedy „Święty Wasilisk” przycumował do nowoararackiej przystani. Czekając na bagażowego, Polina Andriejewna zasiedziała się trochę na pokładzie i zeszła ze statku prawie ostatnia z pasażerów. Uwagę jej zwróciła zgrabna młoda dama w czerni, niecierpliwie wypatrująca kogoś na molu. Dokładnie obejrzawszy nieznajomą i zwróciwszy uwagę na niektóre cechy jej stroju (był wprawdzie wyszukany, ale trochę demode9 – sądząc z żurnali, w tym sezonie takich szerokich kapeluszy i bucików ze srebrnymi guziczkami już się nie nosiło), pani Lisicyna doszła do wniosku, że ta dama jest prawdopodobnie tutejsza. Była ładna, ale trochę blada, a do tego wrażenie psuło nazbyt bystre i niedobre spojrzenie. Aborygenka też badawczo obejrzała sobie moskiewską szlachciankę, zatrzymując przez chwilę wzrok na pelerynce i rudych kędziorkach, które wysuwały się spod czapeczki „paź urwisek”. Piękną twarz nieznajomej wykrzywił zły grymas, a ona sama natychmiast odwróciła się, szukając wzrokiem kogoś na pokładzie. Ciekawska pani Polina odeszła nieco dalej, po czym odwróciła się, włożyła okulary i w nagrodę za tę przezorność stała się naocznym świadkiem interesującej sceny. Do trapu podszedł brat Jonasz, zobaczył damę w czerni i zatrzymał się jak wryty. Ale wystarczyło, by go przywołała krótkim, władczym gestem, i kapitan niemal w podskokach rzucił się na molo. Polina Andriejewna znów przypomniała sobie o ślubach czystości zakonnej i pokiwała głową. Zdążyła zauważyć jeszcze jeden ciekawy szczegół: zrównawszy się z miejscową obywatelką, Jonasz ledwie ledwie odwrócił ku niej głowę (szeroka, z gruba ciosana fizjonomia kapitana była jeszcze czerwieńsza niż zwykle), ale nie zatrzymał się, tylko z lekka dotknął jej ręki. Uzbrojone w szkła oczy pani Lisicynej dostrzegły jednak, że z łapska byłego wielorybnika do wąskiej, obciągniętej szarym zamszem dłoni przemieściło się coś maleńkiego, papierowego, kwadratowego – ni to kopertka, ni to złożona karteczka. Ach, biedaczysko – westchnęła Polina Andriejewna i poszła dalej, z zainteresowaniem oglądając święte miasto. Na szczęście pątniczce wyjątkowo poszczęściło się z pogodą. Niezbyt jaskrawe słońce z melancholijną życzliwością oświetlało złote głowy cerkwi i dzwonnic, białe ściany monasteru i różnobarwne dachy mieszczańskich domów. Najbardziej spodobało się nowo przybyłej to, że wyraziste barwy jesieni w Nowym Araracie wcale nie przygasły: drzewa stały żółte, bure i czerwone, a i niebo błękitniało wcale nielistopadowo. Tymczasem w Zawołżsku, położonym bardziej na południe, liście już dawno opadły, kałuże zaś rankami pokrywały się skorupką brudnego lodu. Polina Andriejewna przypomniała sobie, jak pomocnik kapitana opowiadał na mostku o jakimś szczególnym wyspiarskim „mikroklimacie”, spowodowanym kaprysami ciepłych prądów i – rozumie się – szczególną łaskawością Pana dla tych stron, pozostających pod Jego opieką. Podróżniczka jeszcze nie zdążyła dotrzeć do hotelu, a już wypatrzyła wszystkie nowoararackie niezwykłości i wyrobiła sobie wstępne pojęcie o dziwacznym mieście. Nowy Ararat wydał się pani Polinie miastem miłym, roztropnie urządzonym, ale jednocześnie jakby nieszczęśliwym albo – jak je w myśli określiła – „biedniutkim”. Nie w sensie wyglądu ulic czy ubóstwa zabudowy – tu akurat wszystko było w idealnym porządku: 9 Niemodny (fr.). domy solidne, w większości murowane, świątynie liczne i wspaniałe, może tylko zanadto przysadziste, pozbawione uwznioślającego duszę pędu ku niebu, no a na ulice to wręcz można się było zapatrzeć: ani paprocha, ani najmniejszej kałuży. „Biedniutkim” nazwała Polina Andriejewna miasto dlatego, że wydało jej się zupełnie pozbawione radości; nie tego spodziewała się po bliskim Bogu klasztorze. Wkrótce pątniczka dociekła również przyczyny tej ułomności. Ale najpierw rozlokowała się w hotelu. Oznajmiła tam przede wszystkim, że pragnie wręczyć osobiście ojcu przeorowi ofiarę w wysokości pięciuset rubli, i natychmiast, jeszcze tego samego dnia, uzyskała audiencję. Populacja „Panny Czystej”, ze służbą włącznie, składała się z samych kobiet, przez co w wystroju numerów przeważały wyszywane zasłonki, pufeczki, poduszeczki, ławeczki osłonięte pokrowcami. Nowej mieszkance, przywykłej do prostoty mnisiej celi, te ozdoby okropnie się nie spodobały. A kiedy wyszła z tego żeńskiego raju znów na ulicę, zrozumiała,

Posted in: Bez kategorii Tagged: sukienki na wesele szyfonowe, kosmetyki glossier, przemysław saleta córka,

Najczęściej czytane:

lubi życie z tobą. Tylko że dopiero teraz stało się to możliwe.

ROZDZIAŁ SZESNASTY Policjanci, zarówno miejscowi, jak i waszyngtońscy, nie oszczędzali Swiftów. ... [Read more...]

się spod łóżka, zaciągnął go do garderoby.

- Jeszcze trzech - rzucił Christopher z zawziętą miną i sznurem od zasłon skrępował jeńcowi ręce na plecach. ... [Read more...]

wśród kobiet niemal całego świata. Media i kolorowe

pisma okrzyknęły go ideałem, księciem doskonałym. Śródziemnomorska uroda, nieskazitelna reputacja, bezgraniczne oddanie sprawom państwa - czegóż więcej trzeba, by ... [Read more...]

Polecamy rowniez:


1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 Następne »

Copyright © 2020 eventy.warszawa.pl

WordPress Theme by ThemeTaste